> Coś o mnie

*Świat w którym żyje jest mi obcy, dopóki nie zacznę pisać. Pisanie jest niczym klucz, który otwiera mi wszelkie wrota, wszystko jest lepsze i barwy codzienności nabierają bardziej intensywniejszych kolorów, a to wszystko dzięki części słów płynących prosto z mojej głowy *

poniedziałek, 7 kwietnia 2014


***

- Sophie! Sophie! Wstań... - obudził mnie głos brata. 
- Co? Co się dzieje ? Która godzina ? - mówiłam trochę zmieszana tą sytuacją.
- Jest 8;00, ktoś do Ciebie przyszedł... Stoi pod drzwiami - Adrien miał dziwną minę, tak jakby przeczówał coś złego. 
- No dobra, ale kto? Jest poranek, już ide... daj mi chwilkę na ogarnięcie się.
- Jakiś facet, bardzo wysoki na pewno 190 cm wzrostu, przy kości, brunet, mulat, lekki zarost na twarzy, ma około 22 lata. Dobra powiem mu tylko szybko, spiesz się... - brat wyszedł z pokoju.


"Kto? Jaki facet? Żadnego nie znam, na pewno jakiś od Mike'a, jaki palant, mówiłam mu żeby nie sprowadzał do mojego domu żadnych mężczyzn, jeszcze sąsiedzi się zorientują, wtedy dopiero będzie."

Godząc sie z faktem iż jakiś nieznany facet stoi pod naszymi drzwiami wzięłam dresy leżące na łóżku po czym włożyłam je na siebie, ubrałam bluzke Adriena, co prawda była kilka rozmiarów za duża jak na mnie, ale to nic, szczerze mówiąc w takich ciuchach czułam się dobrze, włożyłam pantofle i zarzuciłam dres. Ruszyłam w stronę drzwi, kiedy byłam pod nimi chwyciłam za klamkę...

- Dzień dobry... - powiedziałam nieśmiało, po czym wyszłam na zewnątrz zatrzaskując drzwi. - proszę tędy - poszłam za dom a nieznajomy ruszył za mną. - proszę siadać... 
- Cześć... jestem Serafim - wyciągnął do mnie prawą dłoń. 
- Przepraszam, ale z klientami nie jestem na "ty". Może się Pan streszczać... nie mam za dużo czasu, a dla mnie każda chwila jest cenna. - powiedziałam spontanicznie będąc pewna, że mężczyzna siedzący koło mnie jest facetem skierowanym tutaj od Grubego Mike'a.
- Jaki klient? - spytał niezrozumiale.
- Niech Pan nie udaje, przysłał Pana Mike? Prawda?- nic z tego nie rozumiałam...


" Nie, nie, nie... tylko nie to, jeśli on nie jest klientem to kim jest? Jezu teraz pewnie myśli, że jestem jakąś dziwką, a to tak nie jest, kurde wszystko muszę zakopać, jaka jestem głupia. Brawo Sophie!"

- Nie rozumię Pani... w każdym bądź razie chciałby się zapytać o Camill, podobno to Pani przyjaciółka, niedawno ją poznałem na imprezie wspominała o Sophie, bardzo dużo mi opowiadała o  niej i o jakiejś Sophie i w ogóle cały czas o tym nawijała, potem jakoś znikneła mi z oczu. Wiesz gdzie ona mieszka, masz jakiś kontakt do niej, który mogłabyś mi podać ? - słuchałam z otworzoną buzią, z niedowierzaniem
- Człowieku tylko po to zdzierałeś mnie z łóżka?- powiedziałam wkurzona - potrafiłeś znaleźć mnie to znajdziesz i Camill... - nie zastanawiając się wstałam i ruszyłam w kierunku drzwi Dowidzenia! - krzyknęłam.
- EJEJEJEJEJEJ! Stój proszę! - przystojny mężczyzna ruszył w moją stronę. 
- Co?! Mam ważniejsze sprawy Serafim. 
- To ja już nie rozumie, jesteśmy na "ty" czy nie jesteśmy ?-  uśmiechnął się.

" Przyznam, że uśmiech to on ma boski, Camill wyczaiła w końcu jakąś ciekawą sztukę. 
Camill to moja przyjaciółka od dzieciństwa, kocham ją jak siostrę, nie chciałam mu podawać numeru telefonu ani adresu zamieszkania bo wiedziałam, że jeśli Camill zniknęła gdzieś pośród tłumu po rozmowie z przystojniakiem i nie dała żadnego kontaktu ani namiarów, to najprawdopodobniej był to kosz z jej strony. Dziewczyna jest na prawdę urokliwa, każdy facet chce z nią chodzić, zawsze jej tego zazdrościłam, ona ma tate, mamę i brata, podobnie jak ja, kiedy mój tato odszedł wszystko między naszymi rodzinami się jakoś rozstało, tylko ja i ona utrzymujemy w miare solidne kontakty."

- Niech Ci będzie jestem Sophie... ale to tyle muszę iść. 
- Nie nie najpierw powiedz mi co i jak z Camill.- zagrodził mi drzwi.
- Człowieku zrozum! Jeśli Camill nie przekazała Ci swojego numeru ani żadnych namiarów i zniknęła TO BYŁ KOSZ - podkreśliłam ostatnie 3 słowa.
- Sophie jestem koszykarzem i wiem jak wygląda kosz... tak więc dasz mi ten numer ? 
- Nie, nie dam... najwidoczniej do niej nie pasujesz, albo nie jesteś w jej typie jak sobie wolisz. Teraz Cześć i odsuń się od drzwi. - chłopak zszedł ze schodka i poszedł bez pożegnania, ze spuszczoną głową.
- Nie przejmuj się, będzie inna ! - krzyknęłam. 


Weszłam do domu. 


- I kto to był ? - Adrien od razu zaczał zalewać mnie pytaniami.
- A gościu od Camill... - westchnęłam - Ona to ma fajnie, chłopaki, chłopaki i jeszcze raz chłopaki do tego szczęśliwe życie, wszystko pod dostatkiem.
- Przestań tak mówić Sophie, może nie jesteśmy mega bogaci tylko żyjemy skromnie, ale też powinnaś byś szczęśliwa, że chociaż tak jest jak jest bo mogło być gorzej.
- Dobra wiem, zmieńmy temat. Mama śpi jeszcze ? 
- Tak dopiero 8:40, powinna tak długo spać, jest chora musi odpoczywać - stwierdził.
- Masz racje... 

Rozmawiałam jeszcze chwilę z bratem podczas śniadania, między czasie mama przewinęła się kilka razy przez kuchnię prosząc Adriena o śniadanie do łóżka. Ja stwierdziłam, że pójdę do Camill, chciałam powiadomić ja o sytuacji zaistniałej dzisiaj rano pod moim domem. 
Cały czas w głowie siedział mi ten chłopak, byłam ciekawa kto to i jak się poznali z moja przyjaciółką, jest przystojny, ale nie wiem czy byłby dobry jako kandydat na chłopaka, wszystko byłoby okej gdyby nie to, że zaczełam z tym klientem, stało się i już się nie odstanie no trudno, może się nie zorientował sądząc po jego dalszym zachowaniu...

***

piątek, 4 kwietnia 2014

*** 1 ***

***

- JESZCZE! JESZCZE! SŁYSZYSZ?- darł się jakbym nie rozumiała, a ja przecież wszystko słyszałam - Na co czekasz ty parszywa suk*, chodź raz wykonaj swoja pracę przyzwoicie !
- Tak Proszę Pana... - odpowiadałam za każdym razem, przyjmując każdą krytykę, nie ważne jak bardzo by bolała.  

Byłam do tego zmuszona. Odkąd tato nie żyje jestem zmuszana praktycznie do wszystkiego, byleby tylko jakoś przetrwać, z resztą nie tylko ja, mój brat również, on zazwyczaj musi kraść, ja niestety się sprzedaje, jestem zwykłą k*rwą, szmatą, nie bez przyczyny mówi na mnie w taki sposób kiedy po raz kolejny sprawiam mu przyjemność, on nazywa się Mike, ale nazywają go Gruby Mike, czego bardzo nie lubi, jest moim "szefem" od paru lat, czasem jest niezwykle miły, ale tylko jeśli jakaś laska przyniesie mu ponad 1500$ dziennego zarobku, co jest prawie nie możliwe odkąd ja tu pracuję było tak może z 2 razy, w każdym bądź razie jest to trudne gdyż na naszej dzielnicy niestety faceci nie kożystają tak często z usług prostytutek...

- Tyle skończ już! - posłusznie wykonałam rozkaz, poczułam ulgę.

Zazwyczaj byłam w tym obrzydliwym miejscu od 17:00 do 5:00 rano, dzisiaj było to zaledwie kilka godzin, nie wiem dlaczego tak szybko kazał mi iść do domu, ale pewnie spodziewał się kontroli, z jednej strony czułam się wolna, natomiast z drugiej strony miałam mniej zarobku, chociaż i tak oprócz niego miałam tylko trzech klientów, to nawet dobrze, bywało gorzej. Zawsze po skończeniu ubierałam na siebie jakieś podarte szmaty i czekałam na wypłate, dzisiaj dał mi tylko 50$, dzienna stawka to 100$, ale dobre i to. 
Wyszłam z tego budynku, była godzina 21:00, na ulicach ludzi nie brakowało, czułam wzroki na sobie, próbowałam to jakoś zlekceważyć i spuściłam wzrok w dół idąc cały czas na przód kierowałam się do najbliższego sklepu, nagle usłyszałam jak ktoś mnie woła.

- Sophie! - szybko podniosłam wzrok obracając się do tyłu. 
- Adrien , co ty tu robisz ? - myślałam, że mój brat powinien być już dawno w domu.
- Sophie, cieszę się, że cię widzę... - mówił zdyszany.
 - Co sie stało?! - przyznam, że się zdenerwowałam, Adrien miał już kilka razy do czynienia z policją.
- Nic, nie chciałem wracać sam do domu i widziałem Cię więc zacząłem biec za tobą. Czego dzisiaj tak wcześnie wracasz ? - spytał się trochę nerwowo- Zwolnił Cię ?
- Nie, jesteś w błędzie... po prostu chyba spodziewał sie kontroli, kazał mi przestać i dał mi 50$, wiem, że trochhe mało, ale powinno wystarczyć na kilka bułek, ryż i wode, ewentualnie jakąś wędline.
- To dobrze, przynajmniej dzisiaj pójdziemy wszyscy razem spokojnie spać... mama świruje kiedy wracasz o 5 nad ranem. - dodał po chwili.
-  Wiem jak jest Adrien, nie musisz mnie uświadamiać!- strasznie się wkurzyłam, kiedy zaczał mówić o mamie - Zmieńmy temat, idziesz ze mną do sklepu? 
- Przepraszam, już nie będę. Dobrze chodźmy.


Zrobiliśmy zakupy, akurat starczyło mi na rzeczy, które miałam w planie kupić, zostało jeszcze kilka dolarów na leki antydepresyjne dla matki i na czarną godzinę. 
Pozostałą drogę do domu szliśmy w milczeniu, Adrien miał czas na przemyślenie, w sumie dużej różnicy nie było między nami, zaledwie dwa lata, ale zawsze to ja rządziłam, w sumie miałam 20 lat a on 18, zawsze był dla mnie najważniejszy, to ja go pocieszłam kiedy najważniejsza osoba w naszym życiu odeszła, miał wtedy 14 lat, bardzo to przeżywał, ale jakoś razem daliśmy radę aż do dziś i myślę, że tak będzie do końca, zawsze będę go wspierać, bo przecież to mój brat. 

Po drodze wstąpilismy jeszcze do apteki. 

- Myślisz, że długo jeszcze będziesz musiała tak pracować? To bez sensu i tak jest nam ciężko, i tak nie dajemy rady, a są jeszcze inne rzeczy do roboty, lepsze... - stwierdził gdy byliśmy już pod drzwiami tej rudery, domem nie dało się tego nazwać.
- Możesz przestać...? - po moim policzku spłynęła łza, każde słowo, któro początkowało temat mojej pracy było dla mnie gorsze niż wszystko dotychczas. 
- Przepraszam, nie chciałem abyś ... 
- Tak wiem, abym płkała, skończ już proszę nie mam ochoty rozmawiać na ten temat, wiesz dobrze, że mnie to boli to po co mi to mówisz ?! - wykrzyczałam mu prosto w twarz...

Weszliśmy do domu.

Wkurzył mnie strasznie, tyle razy powtarzałam mu, że nie lubie rozmawiać na ten temat, tyle razy przerabialiśmy to, poza tym nigdzie indziej by mnie nie przyjęli jeśli chodzi o pracę, ponieważ nawet nie skończyłam szkoły, nie wiem co on sobie myśli, bez ukończenia szkoły w tych czasach jesteś nikim! Czasem nie rozumie dlaczego on zachowuje się jak małe dziecko, któro niczego nie rozumie, tyle przeszliśmy tymbardziej powinien być bardziej poważny i dojrzały! Adrien zawsze był innym dzieckiem, za to kochałam go najbardziej, on wszystko brał przez pół nawet gdy tato odszedł potrafił się uśmiechnąć chociaż było ciężko i powiedzieć "Tam gdzie poszedł będzie mu lepiej", w sumie miał racje ponieważ tu na ziemi zawsze pracował do późna, by zarobić jak najwięcej pieniędzy, ale przynajmniej ta praca była godna jego. 

- Córciu, Adrien nie wrócił jeszcze powinien być już dawno w domu! - moja mama krzyknęła kiedy stałam we furtynie drzwi.
- Mamo nie denerwuj się, jest ze mną - podeszłam do stołu i położyłam na nim tabletki. - Proszę, kupiłam z racji, że poprzednie Ci się już kończą. 
- Dziękuję Ci - wyjęła jedną z opakowania i połknęła. - Dlaczego dzisiaj tak wcześnie wracasz ?
- Nie cieszysz się ? - uśmiechnęłam się do niej - Nie ważne. W każdym bądź razie wszystko ok.
- No dobrze... Cieszę się, nawet nie wiesz jak bardzo. 
- Macie tu bułki i wędline, zróbcie sobie kolacje ja już jadłam po drodze gdy wracałam - skłamałam, gdyż nie miałam ochoty jeść z nimi, bynajmniej z bratem, który był w toalecie. 
- W takim razie idź się połóż. - moja mama chyba czytała mi w myslach, miałam właśnie iść do łóżka. 

Bez słowa ruszyłam w stronę sypialni i położyłam się na łóżku, może nie było jakieś mega wygodne, ale ważne, że było. Nawet się niezorientowałam a już zasnęłam, sen to jeden z moich ratunków, wtedy mogłam spotkać tate, odetchnąć, przypomnieć sobie jak było kiedyś, tak też było dziś, tylko zmróżyłam oczy, już miałam przed nimi dawny dom, też nie był piękny, ale przynajmniej był w nim tato, śnił mi się jeden z słonecznych dni, ja i Adrien bawiliśmy się w łapanie motylków, to było takie piękne, byliśmy tacy mali i szczęśliwi, tato konstrułował dla nas własnoręczne siatki do tej zabawy, czas beztrosko mijał, a nam pozostawało coraz mniej czasu z tatą, o czym nie mieliśmy nawet zielonego pojęcia. Mama była wtedy bardzo szczęśliwa u boku taty, w śnie było mi tak błogo, mogłam poczuć smak dzieciństwa raz jeszcze...  



***